Example: biology

LUCY MAUD MONTGOMERY

LUCY MAUD MONTGOMERY ANIA Z ZIELONEGO WZG RZA Tytu orygina u anne of green Gables T umaczy a z j zyka angielskiego R. Bernsteinowa I. ZDUMIENIE PANI MA GORZATY LINDE Dworek pani Ma gorzaty Linde sta w tym w a nie miejscu, gdzie wielki go ciniec, prowadz cy do Avonlea, opada w dolin otoczon olchami i poros paprociami, poprzez kt r przerzyna si strumyk maj cy swe r d o het, daleko w lasach otaczaj cych dw r starego Cuthberta. Na pocz tku swej w dr wki przez lasy strumyk w by bardzo kapry ny i swawolny, sp ywa kaskadami lub rozlewa si w ma e stawki, lecz zbli aj c si do doliny Linde w stawa si coraz spokojniejszym i dobrze u o onym potokiem, bo nawet strumie , przemykaj c si w pobli u ogrodu pani Ma gorzaty Linde, winien by pami ta , co wypada, a co nie wypada . Na pewno zdawa sobie spraw z tego, e pani Ma gorzata, siedz c w a nie przy oknie, baczy czujnym wzrokiem na wszystko, co si dzieje woko o, pocz wszy od strumyk w i dzieci, a je li zauwa y co niezwyk ego, nie zazna spokoju, dop ki nie dojdzie przyczyny i celu tej rzeczy.

Tytuł oryginału „Anne of Green Gables” Tłumaczyła z j ęzyka angielskiego R. Bernsteinowa . I. ZDUMIENIE PANI MAŁGORZATY LINDE Dworek pani Małgorzaty Linde stał w tym wła śnie miejscu, gdzie wielki go ściniec, prowadz ący do Avonlea, opadał w dolin ę otoczon ą olchami i porosł ą paprociami, poprzez

Tags:

  Green, Anne, Bagel, Anne of green gables

Information

Domain:

Source:

Link to this page:

Please notify us if you found a problem with this document:

Other abuse

Transcription of LUCY MAUD MONTGOMERY

1 LUCY MAUD MONTGOMERY ANIA Z ZIELONEGO WZG RZA Tytu orygina u anne of green Gables T umaczy a z j zyka angielskiego R. Bernsteinowa I. ZDUMIENIE PANI MA GORZATY LINDE Dworek pani Ma gorzaty Linde sta w tym w a nie miejscu, gdzie wielki go ciniec, prowadz cy do Avonlea, opada w dolin otoczon olchami i poros paprociami, poprzez kt r przerzyna si strumyk maj cy swe r d o het, daleko w lasach otaczaj cych dw r starego Cuthberta. Na pocz tku swej w dr wki przez lasy strumyk w by bardzo kapry ny i swawolny, sp ywa kaskadami lub rozlewa si w ma e stawki, lecz zbli aj c si do doliny Linde w stawa si coraz spokojniejszym i dobrze u o onym potokiem, bo nawet strumie , przemykaj c si w pobli u ogrodu pani Ma gorzaty Linde, winien by pami ta , co wypada, a co nie wypada . Na pewno zdawa sobie spraw z tego, e pani Ma gorzata, siedz c w a nie przy oknie, baczy czujnym wzrokiem na wszystko, co si dzieje woko o, pocz wszy od strumyk w i dzieci, a je li zauwa y co niezwyk ego, nie zazna spokoju, dop ki nie dojdzie przyczyny i celu tej rzeczy.

2 Wiele jest ludzi, zar wno w Avonlea, jak i poza jej granicami, kt rzy lubi zajmowa si sprawami swych s siad w, a przez to zaniedbuj swoje w asne. Ale pani Ma gorzata Linde nale a a do tych niezwykle dzielnych os b, kt re dbaj c gorliwie o w asne dobro, ywi jednocze nie gor ce zainteresowanie dla spraw swych bli nich. By a ona wzorow pani domu, pod kt rej okiem gospodarstwo sz o jak w zegarku. Ona wiod a rej w Szwalni dla Dziewcz t, ona zajmowa a si szko niedzieln , by a jednym z g wnych filar w parafialnego Zwi zku Pomocy i Stowarzyszenia Pomocy dla Misjonarzy nawracaj cych dalekich pogan. Pomimo to pani Ma gorzata mia a jeszcze do wolnego czasu, aby siedz c godzinami przy oknie kuchennym, robi szyde kiem ko dry bawe niane - a zrobi a ich ju szesna cie, jak pe nym czci szeptem opowiada y sobie kumoszki z Avonlea - i czujnym okiem przygl da si go ci cowi, kt ry tutaj w a nie skr ca w dolin , a potem wi si w g r po stromym wzg rzu.

3 Wobec tego, e Avonlea zbudowana jest na tr jk tnym, ma ym p wyspie, wcinaj cym si w Zatok wi tego Wawrzy ca, i z dw ch stron otoczona wod , ka dy, kto pod a do miasta lub ze powraca , musia przechodzi drog prowadz c ku wzg rzu. Tym sposobem, sam nie wiedz c o tym, mija ulic pod okiem wszystko widz cej pani Ma gorzaty. Pewnego popo udnia, w pierwszych dniach czerwca, siedzia a ona na swym zwyk ym miejscu. Ciep e i jasne promienie s o ca zagl da y przez okno. Ko o dworku roztacza si cudny sad, strojny teraz w najpi kniejsz szat weseln z blador owych i bia ych kwiat w, nad kt rymi unosi y si brz cz c miriady pszcz . Tomasz Linde - skromny cz owieczek, kt rego mieszka cy Avonlea zwykli byli nazywa m em Ma gorzaty Linde - sia p n brukiew na pag rku za stodo . S siad jego, Mateusz Cuthbert, niew tpliwie czyni to samo na wielkim polu nad potokiem, ko o Zielonego Wzg rza.

4 Tak my la a pani Ma gorzata, s ysza a bowiem poprzedniego wieczora w sklepie Williama Bakera, jak Mateusz m wi do Piotra Morrisona, e nazajutrz sia b dzie brukiew. Naturalnie, e go Piotr musia o to zapyta , bo Mateusz Cuthbert nie nale a do ludzi, kt rzy opowiadaj cokolwiek nie pytani. A tymczasem, czy to mo liwe? Oto o godzinie p do czwartej, w jasne popo udnie, i to w dzie powszedni, Mateusz Cuthbert jedzie wolnym truchtem drog pod g r . Co dziwniejsze, ma na sobie bia y ko nierzyk i od wi tne ubranie, z czego nale y wnosi , i wyje d a z Avonlea. Jedzie za kabrioletem zaprz onym w kasztank , co wskazuje, e droga jest do daleka Dok d e si wybra i jaki m g mie interes? Nie ulega w tpliwo ci, e gdyby chodzi o o kt regokolwiek innego z mieszka c w Avonlea, pani Ma gorzata, zastanowiwszy si chwil , odpowiedzia aby na oba pytania.

5 Ale Mateusz tak rzadko wyje d a z domu, e tylko jaka nag a i nieoczekiwana sprawa mog a by tego powodem. Z natury bowiem by tak nies ychanie nie mia y, e wyjazd z domu lub udanie si pomi dzy obcych, z kt rymi musia by rozmawia , uwa a za wielk przykro . Mateusz w bia ym ko nierzyku, w kabriolecie - by o to zjawisko niecz sto widywane. Jakkolwiek pani Ma gorzata d ugo biedzi a si nad tym, nie potrafi a jednak doj do adnego wniosku. Spok j jej zosta zm cony! Nie ma innej rady - postanowi a wreszcie owa szanowna dama. - Po herbacie przejd si na Zielone Wzg rze i wybadam Maryl , dok d to Mateusz pojecha i w jakiej spranie. Przecie nigdy o tej porze roku nie je dzi do miasta i nigdy nie udaje si z wizyt , i to jeszcze w dzie powszedni. Gdyby mu zabrak o brukwi do siania i musia by po ni jecha , nie ubra by si przecie od wi tnie i nie pojecha by kabrioletem.

6 Nie wybra si r wnie po doktora, bo jecha zbyt wolno. Musia o tedy od wczorajszego wieczoru zaj u nich co nieoczekiwanego! Nie mog tego poj ! Nie zaznam chwili spokoju, p a si nie dowiem, dlaczego Mateusz Cuthbert wyjecha dzi z Avonlea . Zaraz wi c po herbacie pani Ma gorzata ruszy a w drog do Zielonego Wzg rza. Nied ug mia a w dr wk . Wielki, rozlegle zbudowany i otoczony sadami dom, w kt rymi mieszka a rodzina Cuthbert w, oddalony by zaledwie o wier mili go ci cem od dworku Linde w. Nale a o jednak przej jeszcze kawa ek boczn drog . Ojciec Mateusza by r wnie milcz cy i nie mia y, jak jego syn i buduj c swe domostwo postara si umie ci je mo liwie daleko od s siednich dom w, nie ukrywaj c go jednak ca kowicie w lesie. Dworek sw j postawi tedy na najodleglejszym kra cu polany, gdzie sta on do dzisiaj, widoczny z wielkiego go ci ca, wzd u kt rego ustawi y si jakby dla towarzystwa wszystkie pozosta e domki Avonlea.

7 Pani Ma gorzata Linde dziwi a si zawsze, jak mo na by o budowa dom w tym miejscu i jeszcze nazywa go mieszkaniem. Ma si dach nad g ow , to prawda - m wi a do siebie, krocz c boczn drog o g bokich koleinach, okolon krzakami dzikiej r y - ale nic wi cej. C dziwnego, ze Maryla i Mateusz s troch dziwacy, yj c w takim odosobnieniu? Je li drzewa mog s u y za towarzystwo, to maj ich, dzi ki Bogu, a nadto. Jednak e ja wda abym patrze na ludzi. Co prawda, oboje wygl daj na zadowolonych, lecz przypuszczam, e przywykli ju do takiego rodzaju ycia. Mo na si do wszystkiego przyzwyczai - rzek pewien Irlandczyk, kt rego skazali na powieszenie . Tak rozmy laj c, pani Ma gorzata wesz a na wielkie podw rze Zielonego Wzg rza. Ca e w r d zieleni, czyste i adne, z jednej strony otoczone by o wysokimi, starymi wierzbami, z drugiej za - r wno przyci tymi topolami.

8 Ani jeden kamyk, ani jeden niepotrzebny patyk nie le a na ziemi, nie ulega bowiem w tpliwo ci, e pani Ma gorzata zauwa y aby to natychmiast. W duszy ywi a g bokie przekonanie, e Maryla Cuthbert zamiata to podw rze r wnie cz sto jak swoje pokoje. Mo na by mia o je wprost z ziemi bez obawy po kni cia d b a brudu. Pani Linde kr tko a mocno zapuka a do drzwi kuchni i us yszawszy prosz , wesz a. Kuchnia na Zielonym Wzg rzu by a niezmiernie weso a, a raczej by aby weso a, gdyby nie owa przera liwa czysto , dzi ki kt rej mia o si wra enie, i nikt tutaj nigdy nie bywa. Okna kuchni zwr cone by y na wsch d i na zach d. Ze strony zachodniej, od podw rza, wdziera si tu potok agodnego, czerwcowego wiat a s onecznego; od wschodu za , gdzie rozwesela oczy blask bia ego kwiecia wi ni z sadu i ziele lekko ko ysz cych si smuk ych brz z, pi o si dzikie wino.

9 Tutaj Maryla Cuthbert zwyk a by a siadywa , je li chcia a chwil wypocz , zawsze nieufnie spogl daj c na s o ce, kt re wydawa o jej si zbyt weso e i promienne dla powa nego wiata. Tutaj te siedzia a w tej chwili w a nie, zaj ta rob tk . St by nakryty do wieczerzy. Zaledwie Ma gorzata zd y a uchyli drzwi, ju doskonale zauwa y a wszystko, co sta o na stole. Znajdowa y si na nim trzy nakrycia; widoczne wi c by o, e Maryla oczekiwa a jakiego go cia, kt ry zapewne mia przyby z Mateuszem. Lecz talerze by y codzienne, na salaterce za tylko marmolada z jab ek i jeden rodzaj pieczywa. A wi c ten oczekiwany go nie by adn czcigodn , wysoko cenion osob . W takim razie jednak, co znaczy bia y ko nierzyk Mateusza i kasztanka? Pani Ma gorzata zacz a si gubi w tej zagadkowej sprawie, jak odkry a, na tak cichym zwykle i bynajmniej nie os oni tym tajemniczo ci Zielonym Wzg rzu.

10 - Dobry wiecz r, Marylo! - rzek a wchodz c. - Dobry wiecz r, Ma gorzato! - odrzek a weso o Maryla. - liczny wiecz r, prawda? Siadaj, prosz ! Jak e si twoi miewaj ? Co , co w braku innego okre lenia mo na by nazwa przyja ni , istnia o zawsze mi dzy Maryl Cuthbert a pani Ma gorzat , pomimo - albo mo e w a nie z powodu kontrastu ich natur. Maryla by a wysok i szczup kobiet o nieco kanciastej budowie. Jej ciemne w osy o niewielu siwych pasmach zwini te by y stale w gruby w ze , w morderczy spos b przeszyty, dwiema metalowymi szpilkami. Czyni a wra enie osoby o niezbyt szerokim pogl dzie na wiat i bardzo wymagaj cej. Jednak e nieznaczny jaki rys wok ust, leciutko tylko naznaczony, zdradza utajone poczucie humoru. - Czujemy si wszyscy doskonale - odpowiedzia a pani Ma gorzata. - Lecz kiedym zobaczy a Mateusza jad cego go ci cem, przysz o mi na my l, czy nie zasz o u was co niepomy lnego.


Related search queries